Chyba nie ma w Polsce właściciela samochodu, który choć raz nie pozwoliłby innemu kierowcy użytkować jego auto i to bez siebie w roli pasażera. Większość z nas może nie zdawać sobie jednak sprawy z tego, że jest to de facto umowa użyczenia pojazdu – bez względu na to, czy zawarta została przez nas ustnie, czy też na piśmie.
Jest to akt woli właściciela samochodu, który zezwala najczęściej innemu konkretnemu kierowcy na poruszanie się jego autem przez czas określony bądź nieokreślony bez pobierania za to żadnych opłat. Kierowca korzystający z samochodu jest jednak oczywiście zobligowany do tego, by ponosić wszelkie koszty związane z zakupem benzyny czy wykonywaniem napraw koniecznych ze względu na użytkowanie przez siebie danego pojazdu. Poza tym zawarcie umowy sprawia, że w razie spowodowania kolizji lub wypadku, a także w razie przypadkowej kradzieży bądź innych uszkodzeń to na niego spada odpowiedzialność za powstałe w ten sposób szkody. Zasady związane z jej zawieraniem, ustalaniem i egzekwowaniem warunków czy też zrywaniem bądź wygaśnięciem zawarte są w art. 710-719 Kodeksu cywilnego.
W pierwszej kolejności, jeśli zawarliśmy ją na czas określony, wygasa ona oczywiście w zaakceptowanym przez obie strony terminie. Poza tym wygaśnie także wtedy, gdy zakończony zostanie cel użytkowania. W przypadku gdy udostępniamy nasze auto innemu kierowcy na dojazdy do pracy, kontrakt traci ważność przykładowo wtedy, gdy dana osoba straci pracę bądź zmienią się warunki i dotarcie do miejsca pracy nie wymaga już posiadania samochodu. Naturalnie również złamanie ustalonych warunków oznacza koniec możliwości dalszego użytkowania auta.
Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem w momencie sprzedaży samochodu, użyczenie nie wygasa. Nabywca auta automatycznie staje się jedną ze stron kontraktu zastępując tym samym poprzedniego właściciela danego samochodu.